niedziela, 5 grudnia 2010

blog


Moje szczęście zaczęło pisać blog. Blog o gotowaniu, tradycyjnej portugalskiej kuchni. Takiej jaką nauczyła Tanię jej babcia która była/jest doskonałą kucharką. Babcia miała bardzo dobrą renomę i wszyscy chcieli żeby gotowała na ich ślubie.
zapraszam na
http://mygrannyskitchen.blogspot.com

Prowadzę negocjacje, żeby blog był w bardziej zrozumiałym języku niż portugalski;)

Pozdrowionka!

niedziela, 7 listopada 2010

Outono..


Dziwna ta jesień w Portugalii...
Niby jest jesiennie- liście spadają z drzew, są kolorowe.. czerwone.. żółte... takie polskie...
Z drugiej strony jak tą porę roku można nazwać jesienią skoro ludzie dalej opalają się na plaży, ja chodzę w krótkim rękawie a na dworze są 23 stopnie?

Até Breve.

środa, 3 listopada 2010

luz de vela


Znów będzie o samochodach a właściwie o światłach.
Może to polskie przyzwyczajenie albo pobyt w Danii sprawił że prawie zawsze jeżdżę z włączonymi światłami mijania. Jakoś lepiej się czuję, wiedząc że mój samochód jest lepiej widoczny i robię wszystko z mojej strony żeby inni też mnie widzieli.
O ile rozumiem niewłączanie świateł w ciągu dnia, przy ładnej pogodzie o tyle w czasie deszczu lub szarówki już nie....

W Portugalii kierowcy czy to z lenistwa czy tez oszczędności nie lubią włączać świateł. Ileż to razy widziałem czarny samochód późno wieczorem jadący bez świateł... to samo w czasie deszczu. Chyba jak ktoś ma nowe Audi czy BMW to stać go na wymianę żarówek co jakiś czas? Na pewno będzie to tańsze od "klepania" po stłuczce....
Co bardziej "światli" kierowcy włączają światła pozycyjne...
Może niedługo zamontują sobie świeczki przed samochodem?

Ciao!

piątek, 15 października 2010

Veiculo a GÀS


Długo nie aktualizowałem mojego Bloga....
Od ostatniego wpisu kilka rzeczy się zmieniło inne pozostały bez zmian.
Po pierwsze- samochód jest bliski rejestracji! Może dziś lub w poniedziałek odbiorę dokumenty!
Po 2- zacząłem chodzić do szkoły na kurs Portugalskiego. Oprócz mnie jest jeden Francuz, Rosjanka, Kazach, Łotysz, Ukrainiec i Niemka która jest Rosjanką i |Węgier;))

Dziś będzie o "Veiculo a GÀS" czyli po naszemu samochód z gazem....
Zastanawia mnie jedna sprawa. Dlaczego w kraju, który ma jedną z najwyższych cen paliwa w europie (1,36E za Pb95- stacja Leclerc *aktualizacja 18/03/2012 - 1,67E*) gdzie społeczeństwo nie jest bogate tak mało popularny jest LPG/GPL czy po prostu gaz???
Sieć stacji z gazem jest delikatnie mówiąc średnia bo około 80 (Polska- 800!) a cena za litr gazu bardzo dobra bo 0,50-0,60E *akt. 18/03/2012 0,78E*. Różnica do benzyny jest kolosalna!

Zauważyłem też wyraźną niechęć władz do tego paliwa!
Każdy samochód ma wielką naklejkę na zderzaku a na wszystkich parkingach jest znak "zakaz wjazdu samochodów z GPL"! Boją się tych samochodów jak diabeł wody święconej...
Dla mojego teścia samochód z gazem to gorsze zjawisko niż trzęsienie ziemi- na 100% ten samochód wybuchnie a w czasie wypadku wygeneruje grzyb większy niż w Hiroszimie.....
Dziwi mnie takie podejście, gdyż większość samochodów we Włoszech, Holandii, Belgii i Polsce (o Turcji nie wspomnę) jeździ na gazie i jest bezpiecznie....
Poza tym Portugalia ma się za bardzo ekologiczny kraj a przeciez wiadomo ze samochd z GPL wydziela mniej CO2.....

Na szczęcie pojawiają się pierwsze oznaki wiosny- Chevrolet rozpoczął kampanię "AVEO Bi-fuel" i można już zamówić instalację do nowego samochodu bez dopłaty.....


Atè Logo!

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Biurokracja


Witam. Po dość długiej przerwie kolejny wpis. Jako że do tej pory były tylko same plusy Portugalii dziś będzie trochę inaczej...
Komentarz jest "na gorąco" bo dopiero co przyszedłem z walki z urzędami w sprawie rejestracji mojego samochodu w tym pięknym kraju.
Otóż wydawać by się mogło że sprawa jest prosta- samochód, moja własność, wyprodukowany w kraju UE (Citroen- Francja), kupiony w kraju członkowskim UE (Polska), posiadany przeze mnie przez ponad rok, zarejestrowany w kraju gdzie do tej pory byłem rezydentem przez ponad rok. W skrócie spełniający wszystkie normy i kryteria odnośnie zarejestrowania go jako mienie przesiedleńcze...
Na stronie internetowej przeczytałem jakie dokumenty są potrzebne, wszystkie takie posiadałem więc pewny siebie udałem się do urzędu...
Przy pierwszej wizycie nic się nie udało załatwić bo... Pani poinformowała mnie, że oprócz potwierdzenia mojego stałego pobytu muszę jeszcze przedstawić zaświadczenie o wymeldowaniu. Tak jak by certyfikat ślubu z Tanią i karta stałego pobytu nie wystarczała....
No ale musi być papier....
Telefon do Polski, Mama do urzędu, wymeldować mnie, do tłumacza... uff... udało się, wszystko gotowe. Pani tłumacz wysłała do mnie tłumaczenie a moja mama oryginały....
Po miesiącu oczekiwania na oryginały ( tłumaczenie doszło w tydzień) telefon na pocztę- list zaginą. Portugalska poczta poinformowała nas, że jeśli chcemy to możemy apelować do Pana Boga ale to i tak nic nie da....
No dobra... spróbujmy zarejestrować samochód bez oryginału wymeldowania....
Znów wizyta w urzędzie...
Tym razem bardziej kompetentny Pan, miły i chcący pomóc. No to jest OK... nie do końca.
Oprócz tych dokumentów muszę jeszcze mieć świadectwo homologacji UE gdzie jest napisane ile CO2 wydziela moje cudo.... gdzie to dostać? W Citroenie...
No to do Citroena....
W Citroenie niemiła Pani najpierw poinformowała mnie że 1 kartka papieru A4 z wydrukiem z homologacją ściągniętą ze strony citroena kosztuje.... 120E po czym poinformowała mnie że nie dostane jej bo.... mój samochód ma inne felgi niż te oryginalne. Żeby dostać upragniony papier muszę do homologacji samochodu dokupić kolejną na felgi...
No rzesz KU..A!
A jak powieszę sobie "wunderbauma" to też muszę mieć homologacje na to????
No i jeszcze podłokietnik- też nie oryginalny i pewnie tez wymagający homologacji...
ech....
Dziś jest mało składny wpis i trochę chaotyczny ale ciągle mnie trzyma złość!

Pozdrawiam!

niedziela, 20 czerwca 2010

Sangria


Ależ to dawno było, kiedy ostatni raz coś tutaj dopisałem...
Tyle rzeczy się wydarzyło, że aż nie wiem od czego by tu zacząć.... Może wiec po kolei.

Po 1. Na palcu pojawiła się obrączka. Taka jak kilka zdjęć niżej. Oficjalnie zmieniłem stan cywilny.

Po 2. Oficjalnie też jestem w Portugalii. 2 dni temu wyrobiłem coś na kształt dowodu osobistego z moim miejscem zamieszkania i numerem NIP.

Po 3. Mamy psa. rasa- mix z przeważającą częścią boksera. Pies a właściwie suka została znaleziona na dwa dni przed wyjazdem w podróż poślubną na górze Santa Luzia. Biedne psisko chodziło od samochodu do samochodu szukając właścicieli.... Teraz śpi sobie smacznie i jest królową kanapy;)

Po 4. Podróż poślubna- Tunezja (hello cheff!). W podróż poślubną wybraliśmy się na zwiedzanie (just look!) Kartaginy, Pustyni, Tunisu i leniuchowanie na plaży (Poland? dobra cena!). Tydzień na innym kontynencie, obcowanie z inną kulturą (Portugal? Cristiano Ronaldo! One Dinar!!!) i z innym jedzeniem.... W skrócie- polecam Tunezję. Nie jako (special price for you my friend 40 dinars) kraj tylko i wyłącznie do leżenia w basenie w hotelu (10 dinars last price!!!) ale także do zwiedzania zabytków. Polecam zwłąszcza (ok, you can have it for 2 dinars!) wycieczkę na pustynie i przejaszczkę na wielbłądzie:)

Po 5. Wszystkie te posty pisane są po spożyciu domowej sangrii z domowymi pomarańczami i domowymi jabłkami:)

Cześć!!

sobota, 1 maja 2010

Pisca


Kierunkowskazy w Portugalii muszą być wyjątkowo drogie...
Muszą to być najdroższe części samochodu, gdyż rzadko który kierowca ich używa...
Czyżby z obawy że się popsuje i będzie musiał kupić nowy?

W Portugalii jest kilka zasad które trzeba przestrzegać na drodze.
Po pierwsze- można zrobić największą głupotę na drodze. I wszystko jest OK jeśli tylko podniesiesz rękę i powiesz "desculpa" czyli przepraszam.
Po drugie- co to jest mikrosekunda? Jest to czas jaki upływa od zapalenia się zielonego światła do usłyszenia za sobą klaksonu!
Po trzecie- parkowanie. O normalnych miejscach nie mówię, bo to jest wszędzie tak samo. Jest miejsce to się parkuje. Ale co zrobić jak tego miejsca nie ma? Ano jest na to sposób. Zaparkuj na ulicy obok innego samochodu. Równolegle do niego. Nieważne że jest zakaz, nie ważne że blokujesz inne samochody. Jeśli włączysz światła awaryjne wszystko jest OK. Często można spotkać ulice w mieście gdzie z dwóch pasów tylko połowa nadaje się do jazdy a na pozostałym stoją dwa rzędy samochodów!
Po czwarte- autostrady. Są na prawdę wygodne, choć w większości płatne. Oczywiście posiadają ograniczenie prędkości. 120km/h według kodeksu oficjalnego.
Ale jest jeszcze kodeks nieoficjalny.... według niego to ograniczenie to 140km/h. I rzeczywiście tak jest! Policja jeździ 120 ale spokojnie można ją wyprzedzić i pomknąć dalej swoje 140 bez obawy o mandat!

Szerokiej drogi!

Boa Noite!

wtorek, 27 kwietnia 2010

Casamento


Aloha!
lub raczej Ola!

Jako, że do godziny "W" pozostało 31 dni, 18 godzin i 12 minut czuję się w obowiązku poinformować coś niecoś o weselu w stylu portugalskim. Czynię to z powodu pewnych różnic jakie występują pomiędzy weselem w Polsce a w Portugalii, a przy okazji napisze plan ogólny mojego wesela.

Kiedy? To chyba wszyscy zainteresowani wiedzą- 29. Maja. 2010r. Tak się złożyło że są to przy okazji urodziny mojej kochanej Mamusi :) Cóż- urodziłem się w imieniny mojej babci, to ślub tez musi być przy jakiejś rodzinnej okazji ;)

Spotykamy się o godzinie 12.45 w kościele Sao Miguele do Perre.
Po naszemu kościół pod wezwaniem Św. Michała w Perre, Viana do Castelo.
Do kościła najpierw wchodzą goście. Jak już się wszyscy zejdą, to wchodzę JA. Z mamą pod rękę idziemy na miejsce, do ołtarza.
No i teraz jak przy każdym portugalskim wydarzeniu musi być chwila wyczekiwania. Jest niemalże tradycją że Panna Młoda się spóźnia. Nawet jak jest o czasie w samochodzie przed kościołem to się spóźnia. No i jak już jest spóźniona to wchodzi razem z ojcem i maszerują do ołtarza. Następuje przekazanie "przesyłki" i rozpoczyna się normalna msza. I teraz UWAGA! PANNA MŁODA WCHODZI DO KOŚCIOŁA PRZY DŹWIĘKACH MARSZA WESELNEGO! JEST TO LOKALNA TRADYCJA ŻE GRAJĄ NA POCZĄTKU DLA PANNY MŁODEJ, A NIE NA KOŃCU PRZY WYJŚCIU!
Tuż przed mszą będzie błogosławieństwo przez moich rodziców ( zwyczaj ten nie występuje w Portugalii). W czasie mszy- nic nowego. Przysięga małżeńska w dwóch językach, słowa o obrączkach też (i teraz zwracam uwagę na Tanię- zaczyna być wesoło : "... Michale pRZyjmij obrĄCZkĘ jako znak mojej miłoŚCI wiernoŚĆi...". Ja będę mówił po Portugalsku więc tez będzie wesoło;).
Po mszy My idziemy do zachrystii podpisać papiery a goście idą przed kościół sypać ryż, kwiatki itp. W przeciwieństwie do ślubu w Poslce, tutaj nie ma składania życzeń po wyjściu z kościoła. Jest za to wspólna fota na schodach przed kościołem. Po fotce wszyscy udajemy się na miejsce wesela czyli
Casa do Sao Sebastiao w Arcus.
Po przybyciu na miejsce (My przyjeżdżamy ostatni) następuje przywitanie. Jeśli znajdziemy duży ładny chleb- będzie chlebem i solą. A jak nie to dwa kieliszki;)

Na polskim weselu najważniejsze to wytańczyć się i napić przy okazji. Na portugalskim- nie. Najważniejsze to JEDZENIE.
Na ostatnim weselu koleżanki Tanii kiedy prawie nie mogłem się ruszać po jedzeniu zapytałem się"Tania, czy dużo jeszcze zostało?" usłyszałem.. "ależ kochanie, to dopiero przystawki"!!!!!!!!!!! Tak więc proszę, przygotować się!
Czyli doszliśmy do przywitania na farmie. Później jest czas przystwakowy. Jeśli będzie ładna pogoda, a taka mam nadzieję będzie, przystawki są rozstawione w ogrodzie. Wszyscy przechadzają się między stołami, a my robimy fotki z gośćmi, fotki w ogrodzie, fotki z gośćmi w ogrodzie. I właśnie przy fotkach jest moment na składanie życzeń:)
Po przystawkach wchodzimy do sali. Przy stołach czeka nas: zupa, danie rybne, tzw "cut flavor" czyli mikrodeser z alkoholem na oczyszczenie smaku;) , danie mięsne, deser i na koniec wieczorem zupa. Wszystko to rozłożone w czasie oczywiście. Jak by ktoś był głodny będzie jeszcze stół serowy, stół z lokalnymi wędlinami i mięsem, stół z deserami i stół z owocami. Jak to powiedział szef naszego domu weselnego "jeśli przychodzisz do domu po weselu i robisz sobie kanapkę, znaczy że nie było fajnie":)
Z rzeczy które są inne a dość istotne. Czas będę podawał w "daniach" żeby łatwiej było się zorientować w jakiej części wesela się znajdujemy:)
Tort Weselny będzie po deserze. Przecież jeden deser to za mało;)
Pierwszy Taniec normalnie jest dopiero po słodkościach, ale ze względu na polską tradycję prowadzę negocjacje co by go przesunąć na początek zaraz po wejściu na salę
Z tradycji oczepin jest tylko rzucanie bukietem przez pannę młodą. Ma to miejsce tuz po ostatniej "zupie".

Tak czytam to co napisałem i mierzenie czasu daniami wygląda co najmniej dziwnie, ale po weselu zrozumiecie czemu tak jest;)
Koniec przyjęcia - wiadomo że dopóki zabawa trwa... ale jak nam powiedział właściciel miejsca zazwyczaj koło drugiej w nocy zostają niedobitki;)

Jeśli coś jeszcze mi się przypomni to dopiszę do tego postu a tymczasem do zobaczenia!

Ate Logo!

niedziela, 18 kwietnia 2010

Provavelmente encontrei... :)



Dziś jest wyjątkowy dzień. Dzień jaki nie zdarza się co dzień, ani raz na miesiąc czy rok. Po prostu wyjątkowy. Jeden z powodów dla których był on taki szczególny pozostanie tajemnicą ale powiem tylko że spełniło się jedno z moich najskrytszych marzeń.

Dzień ten również jest wyjątkowy, gdyż oprócz spełnienia tego tajemniczego marzenia pojechałem na wycieczkę z Tanią i Nelsonem i odnalazłem coś, czego mi brakowało od momentu przyjazdu tutaj...

Zaczęło się normalnie, jazda samochodem, autostrada, zakręty, więcej zakrętów... jeszcze więcej zakrętów...... nieskończone zakręty.... uff... po godzinie jazdy dotarliśmy do tamy- barragem canicada.
Tama jak to tama nic specjalnego, ale... ta dziś była całkowicie zamknięta. Po drugiej stronie woda całkowicie opadła, widać było dno, kolejną mikro-tamę i dno koryta rzeki. |Wyglądało to dziwnie.
Tamy nie podziwiałem zbyt długo, gdyż przy moim lęku wysokości nogi zaczynały mi się się robić co raz bardziej miękkie....
Ponieważ ta tama była naszym głównym celem wyprawy ( liczyliśmy na pokaz siły natury czyli opróżnianie zbiornika) rozpoczęliśmy powrót do domu do Viany.
Jako że czas nas nie gonił przejechaliśmy przez park narodowy Geres. I kiedy tak sobie jechaliśmy przez ten park przypomniałem sobie dlaczego Tania mówiła, że Szkocja przypomina jej Portugalię.
WIDOKI PRAWIE IDENTYCZNE!!! Strome góry, łagodnie zaokrąglone na szczycie, nie tak ostre jak tatry, porośnięte zieleniną a w dole rzeka, jezioro.... brakowało tylko owiec i "cattle grid" ( niestety nie znam polskiej nazwy- są to takie metalowe pręty w poprzek drogi, ułożone na jezdni które uniemożliwiają krowom przechodzenie)

I tak się zacząłem zastanawiać, dlaczego takie miejsce nie jest znane szerzej w świecie.... Tysiące turystów jedzie do Szkocji, zachwyca się górami i widokami... a takie miejsce nie jest znane szerzej... Tak między Bogiem a prawdą to gdyby nie Nelson, to tez bym tutaj nie trafił!
Zachwycony widokami kontynuowaliśmy jazdę w stronę Viany...
i znów były zakręty..
więcej zakrętów....
i jeszcze więcej zakrętów....
obrzydliwa ilość zakrętów......
i dotarliśmy do miejsca które mnie po prostu wbiło w ziemię...

Odnalazłem tutaj, w Portugalii, 3300km od domu, od Polski miejsce które zawsze było/jest dla mnie miejscem szczególnym, magicznym.
Odnalazłem swoje mini- Mazury.
Śpiew ptaków, żaby... rzeka która tak na prawdę bardziej przypomina jezioro. W koło las i łąka z tatarakiem.. Po prostu zaniemówiłem...
Zacumowane łodzie rybackie, delikatny chlupot wody o brzeg...
nawet komar mnie ugryzł!
A to wszystko nie dalej niż 20 minut jazdy od mojego nowego domu....

Boa Noite!

sobota, 17 kwietnia 2010

Jardim


Uwielbiam te Portugalskie ogrody, gdzie co rano budzi mnie inny zapach kwiatów....

A podobno najlepsze jeszcze przede mną bo w maju kwitną pomarańcze:)

ate amanha!

niedziela, 14 marca 2010

TAP Portugal


Rzadko a nawet bardzo rzadko zachwalam jakąś firmę. Nikt mi za to nie płaci więc po co komuś robić darmową reklamę, jeszcze tutaj na moim prywatnym blogu.
Dziś jednak będzie inaczej. Słów kilka o portugalskich liniach lotniczych

"TAP Portugal"

Ostatnio udałem się na dłuższy odpoczynek do Warszawy. TAP uruchomił fajne z mojego punktu widzenia, bezpośrednie połączenia z Lisbony do Warszawy.
Pierwsza mila niespodzianka spotkała mnie przy rezerwacji biletów- 200 euro za bilet w 2 strony ze wszystkimi opłatami była bardziej niż atrakcyjna. Pamiętajmy, że nie mówimy o tanich liniach lotniczych gdzie nawet za świeże powietrze trzeba dopłacać, tylko o nazwijmy to tradycyjnych liniach.
Kolejne zdziwienie- nikt nawet nie wspomniał o dopłacie za nadbagaż, mimo, że moja walizka była cięższa o 4 kg od zakładanych 20 Kg! Wcześniej musiałem płacić nawet za 1,5 kg!
Fotele w samolocie- wygodne z dużą ilością miejsca na nogi- nawet nie siedząc przy wyjściu awaryjnym było go dość na moje kolana.

W cenie biletu był też posiłek- smaczna pierś z kurczaka, zielona fasolka, ziemniaki, sałatka, bułka, masło serek topiony, deser, herbata/kawa, wino, WINO, WINO i jeszcze jedno WINO.... Czy można chcieć więcej?
Obsługa również na wysokim poziomie. Gdy tylko zmęczony ponad dwoma godzinami lotu i 4 szklaneczkami ALVARINHO zamknąłem oczy i zacząłem zapadać się powoli w wygodny fotel, bardzo miła Pani okryła mnie kocem i podała poduszkę... i tak dotrwałem do końca podróży:)
No i najważniejsze- byłem punktualnie na lotnisku docelowym:) :)

Jeśli będziecie się kiedykolwiek wybierać do Portugalii, czy może do Brazylii to polecam TAP

ate Logo!

piątek, 5 marca 2010

Interrupção momentânea


Nowych postów chwilowo brak, gdyż od miesiąca nie ma mnie w tym pięknym kraju.
Jak tylko powrócę do... chyba mogę już pisać domu, zaraz biorę się za pisanie bo będzie się działo więc będzie o czym pisać:)

Czeka mnie:

a) remont domu- z tego co mi wiadomo będę robił za malarza i muszę pomalować na zewnątrz dom. Układanie płytek, ścianek, parkietów itp zostawiam fachowcom.

b) załatwianie w urzędach papierów do ślubu- zobaczymy czy portugalskie urzędy są podobne do naszych

c) wesele przyjaciółki Tanii


ate logo!

poniedziałek, 18 stycznia 2010

Inverno


Jaka jest główna różnica między zimą portugalską a polską?
W czasie kiedy moja mama odkopuje przez pół godziny samochód ze śniegu a pies żeby wyjść na spacer zakłada specjalne buty...
Ja zrywam mandarynki z drzewa w ogrodzie....

Boa Noite!